18-05-2017
Samorząd Uczniowski informuje!
Wczoraj na zebraniu SU wybraliśmy konia, klacz, którą chcemy wirtualnie adoptować i rozpoczęliśmy już procedurę adopcyjną.
Przedstawiamy Wam Maximę. Zachęcamy do zapoznania się z jej historią.
Maxima urodziła się 24.05.1998 roku, od 2003 przebywa w fundacji TARA - Schronisko dla Koni
,,Pora na niezwykłą historię Matki i Syna – koni wiezionych na rzeź. Przed Wami kolejna Ocalona, mieszkanka Tary – Maxima. Ta piękna kara klacz urodziła się w 1998 r. Miała zaledwie kilka lat, była zdrowa, dlaczego więc jechała na rzeź? Dlaczego w jednym transporcie wraz matką jechał jej roczny syn Ashley..? Nie wiemy, nie rozumiemy tego. W sumie to nie chcemy wiedzieć, bo z każdym takim przypadkiem, coraz gorzej myślimy o człowieku…
28. maja 2003 roku wykupiliśmy matkę i jej dziecko. Było to ponad 11 lat temu – i tu następuje ta cudowna niesamowitość – do dnia dzisiejszego Maxima i Ashley pasą się obok siebie, mają stale ze sobą kontakt, „iskają” się i nie odstępują niemal na krok! To przykład wyjątkowej więzi między matką a jej dzieckiem, to dowód na to, że konie także mają uczucia, tworzą głębokie relacje, są mądre, troszczą się o siebie wzajemnie i pamiętają. Doskonale pamiętają!
Dobrze, że w Tarze po kilku latach złe wspomnienia są wypierane przez te dobre.
Maxima jest miłą, bezproblemową klaczą, jednak gdy ktoś chciałby skrzywdzić Ashleya, zrobiłaby wszystko, by kogoś takiego powstrzymać – jest naprawdę wspaniałą, wyjątkowo opiekuńczą matką. Gdy jej syn był mały, zasłaniała go całym ciałem i odganiała od malucha ludzi oraz inne zwierzęta. Mlekiem karmiła Ashley’a bardzo długo, nawet gdy był już wielkim „bykiem”! Maxima to w ogóle bardzo rodzinne stworzenie. W ogromnym Stadzie upatrzyła sobie Tego Jedynego – Hugo. Jest mu wierna i wciąż w nim zakochana! Hugo bardzo dobrze „dogaduje się” z Ashleyem, więc cała patchworkowa rodzinka jest razem bardzo szczęśliwa. Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że ich najbliższymi przyjaciółmi jest kolejna taka rodzina po przejściach – Naomi i jej syn Jurek, oraz Henryk, który tułał się trochę po świecie, nim wreszcie zaznał spokoju w Tarze, przy boku „żonki i przybranego synka”.
No i jak tu nie wierzyć w wyższe uczucia zwierząt? Jeśli w nie wątpicie, przyjedźcie na kilka dni na pastwisko, gdzie pasie się Stado Ocalonych – przekonacie się do tego zapewne już po chwili, ale i tak zostaniecie dłużej, bo wprost nie można się napatrzeć na tyle koni w jednym miejscu, gdy ma się świadomość, że one wszystkie miały być kiełbasą, miały już od dawna nie żyć!
Maxima jest szczęśliwa i dobrze, że nie jest świadoma, że Tara przechodzi obecnie przez bardzo trudny okres. Staramy się ocalić polskie konie, pomagamy potrzebującym zwierzętom i ludziom, którzy je kochają, wszystko staramy się robić własnymi rękami, by jak najwięcej zaoszczędzić – gdyż mamy na kogo wydawać każdą złotówkę. Mamy pod opieką konie stare, chore, konie, które nie nadają się już do żadnej pracy. Może Pani lub Pan, najlepiej razem, podarujecie Maximie dużo siana na zimę? Niech ta klacz żyje szczęśliwa w swej nieświadomości, niech dalej wierzy w ludzkie dobro, które uchroniło ją i jej dziecko przed najgorszym możliwym losem."